Więc... czas na odpowiedzi na wasze pytania^^
Odnośnie "Najszczęśliwszego z ludzi", w którym Izaya był chory na ataksję rdzeniowo-móżdżkową (taka skomplikowana nazwa, a tak zapada w pamięć >.<) został on przetłumaczony do dwudziestego-któregoś rozdziału, za to na livejournal.com [Klik] znajduje się ich 38, lecz fic ten został niestety porzucony ;-; więc nie widzę sensu, aby robić wam smaka tłumaczeniem go, skoro i tak nie będę mogła dobrnąć do końca.
Dodatkowo dodam, że osoba, która go tłumaczyła dokonała drobnej zmiany. O ile dobrze pamiętam, to w ostatnim przetłumaczonym rozdziale, pojawiła się scena pocałunku, ale w oryginale jej nie było o_O (Chyba, że źle pamiętam... i tam wcale nie było pocałunku.... wiecie w tym parku, nie? Jak Izaya na wózku siedział). A tak swoją drogą... nigdzie nie mogę znaleźć tego bloga (może źle szukam?). Nie wiecie czegoś na ten temat? Może został usunięty?
~*~
Pod powierzchnią
Rozdział 2
- Zgaduję, że
zadzwoniłeś pod swój kontakt
Głos Nakamury był wyraźnie rozbawiony, co sprawiło, że Izaya
spochmurniał.
Po około dwudziestu sekundach gapienia się w swój telefon i
zastanawiania się co dalej zrobić, Izaya wszedł w swoje kontakty do odebranych
połączeń i zadzwonił pod numer Nakamury, wściekając się z poniżenia, do którego
doprowadziły działania tego człowieka.
Zmuszenie do proszenia się o pomoc tego… tego… jaskiniowca było upokarzające.
- Umieszczenie Shizu-chana jako mój jedyny kontakt jest
trochę niesprawiedliwe, nie sądzisz, Nakamura-san? – powiedział, starając się
utrzymać swój głos swobodnym. Bez względu na to jak mało nadziei mu pozostało,
nie chciał pokazać Nakamurze, że się załamał. Gdy z nim rozmawiał mógł pozostać
nienaturalnie uprzejmym i pogodnym, a gdy był sam mógł oszaleć.
- Moja gra, moje
zasady. Jeśli chcesz żyć, musisz przekonać go aby ci pomógł.
- Jak mam to zrobić? Shizu-chan jest potworem, a potwory nie
słuchają powodów.
- Nie obchodzi mnie
kim on jest, Orihara-san. Jeśli wkrótce nie przyniesie mi pieniędzy, to
zgnijesz w tamtej skrzyni. Jeśli ktoś inny niż on przyniesie mi pieniądze, to
zginiesz w tamtej skrzyni. Jeśli zadzwoni na policję, to zgnijesz w tamtej
skrzyni. Czy rozumiesz, co mówię?
- To trochę trudne do niezrozumienia, - Izaya mruknął, zaciskając
szczękę w frustracji. Poruszył się, a ciepło w skrzyni sprawiało, że czuł się
jeszcze bardziej klaustrofobicznie niż wcześniej – Ustawiłeś to tak, abym
umarł, prawda?
- Co masz na myśli?
- Zrobiłeś to tak, abym nie mógł się wydostać. Wiesz, że
Shizuo nienawidzi mnie z pasją i nie pomógłby mi nawet za milion lat. Wiesz, że
zamierza mnie zostawić na śmierć i liczysz na to. To nie byłoby właściwą zemstą,
gdybym po tym wszystkim nadal żył.
Nakamura milczał przez niemożliwie długi czas i Izaya
zastanawiał się, czy po prostu nie miał zamiaru mu odpowiedzieć. Wreszcie, gdy
mężczyzna przemówił, jego głos był dziwnie poważny:
- Nigdy nie wiadomo.
Może cię zaskoczy.
Połączenie zostało przerwane i Izaya został sam, tylko ze
światłem telefonu, oświetlającym skrzynie, w której leżał, uwięziony. Wyłączył
latarkę, aby oszczędzić baterię, ale później chwycił ją drżącymi palcami i
włączył, czując się nieznacznie pocieszonym przez światło.
Nie mógł się z tego wydostać. Jasne, Izaya miał wielką dumę
i w większości przypadków odmówiłby porzucenia wspomnianej cechy. Ale w sytuacji
takiej jak ta, instynkt samozachowawczy zdawał się brać górę i jedyne o czym
mógł myśleć to fakt, że był uwięziony w tym, co równie dobrze mogło być jego
grobem. Być może to nie tylko myśl o śmierci, a sposób śmierci był tym co go
przerażało. Kula w głowę była szybka, bezbolesna. Ale uduszenie się,
nie. Godziny oczekiwania i powolne nagromadzenie się dwutlenku węgla nie były
częścią tego, co Izaya uważał jako przyjemne i spokojne odejście.
Więc jeśli chciał uniknąć tego ponurego, zgubnego końca,
musiał to przełknąć i zadzwonić do osoby, której nienawidził najbardziej.
W końcu, pogodził się ze swoim skruszonym przez rozmowę ego i
zadzwonił do Shizuo.
-0-
-0-
Telefon znowu dzwonił. Spojrzał na niego, gdy wibrował, a
ekran migał. Podniósł go i zmarszczył brwi, zdając sobie sprawę, że to był ten
sam nieznany rozmówca, który rozłączył się parę minut temu. Rozważył pozwolenie
mu dzwonić, aż w końcu się podda, był wkurzony poprzednią rozmową.
Zamiast tego westchnął, naciskając przycisk połączenia i
przyłożył telefon do swojego ucha.
- Powiedz mi kim jesteś, albo znowu się rozłączę – ostrzegł
szorstko. Nie był w nastroju do gier.
- Ahhh, zawsze tak
niegrzeczny i niecierpliwy, Shizu-chan. Uprzejmość jest cnotą, wiesz, -
odpowiedział dokuczający głos. Jego krew zamarzła, zamarł i jakże dobrze-znany
gniew bulgotał wewnątrz niego.
Zacisnął zęby, wstając i krzycząc:
- Jak do cholery zdobyłeś ten numer, pchło? – poczuł jak
włosy na karku jeżą mu się ze złości.
- To nie ma znaczenia,
Shizu-chan. Ale mogę ci powiedzieć, że nie próbowałem zdobyć tego numeru
aktywnie. Dostałem go od… starego wroga.
- Kogo? – Shizuo warknął, zapisując sobie w pamięci, aby
zabić tego kimkolwiek on był. Bycie zmanipulowanym przez Izayę było
wystarczająco złe, ale posiadanie kogoś innego w ich "grze" było nie
do zniesienia.
- Gdybym ci
powiedział, to zaślepiony gniewem poszedłbyś i upolował ich, a wtedy nie
mógłbyś wysłuchać tego, co mam ci do powiedzenia.
- Tak? Co do diabła sprawia, że sądzisz, że będę cie
słuchać?
- Czy nie jesteś
ciekaw, dlaczego do ciebie zadzwoniłem?
Shizuo milczał, a jego wściekłość nieznacznie zmalała. Do
tego momentu nie obchodziło go, czemu Izaya do niego zadzwonił. Jedynie
wyobrażał sobie przejście przez słuchawkę, owinięcie swoich palców wokół szyi
Izayi i zaduszenie go na śmierć. Przyjemny obraz lekko go uspokoił i się
uśmiechnął.
Teraz, gdy Izaya o tym wspomniał, dlaczego on dzwonił do
Shizuo? Prawdopodobnie po to, aby przyprawić go o kłopoty, ale to nie były
typowe pchle metody wkurzania go.
Zawahał się, niepewien czy chciał usłyszeć powody kleszcza.
Znając Izayę, prawdopodobnie to tylko jakaś popieprzona gra, stworzona po to,
aby uczynić jego życie nieszczęśliwym. Skrzywił się, chcąc odłożyć słuchawkę,
ale w końcu zmusił się, aby tego nie zrobić. Chciał wiedzieć.
- Shizu-chaaaaaan.
Powiedz coś. Twoje milczenie mnie nudzi.
- Dlaczego do mnie dzwonisz? W jaką grę pogrywasz? –
warknął, zirytowany tonem Izayi – Mówiłem ci, żebyś nie mieszał się w moje życie
i trzymał mnie z daleka od swoich chorych manipulacyjnych gierek, głupia pchło.
- Masz rację, to jest
gra, ale tym razem nie jestem władcą marionetek. Niestety, jestem jedną z
ofiar, manipulowaną przez kogoś bardziej potężnego niż ja. Przynajmniej, tylko
na chwilę – To jego wyobraźnia czy oddech Izayi był trochę za głośny, jakby
z niepowodzeniem próbował nad sobą zapanować? – I wierz mi, to nie był mój wybór, aby angażować cię w to wszystko.
Gdybym potrzebował pomocy, moim pierwszym wyborem nie byłby brutalny
pierwotniak z brakującą połową mózgu.
Ryknął, kopiąc swój stolik do kawy tak mocno, że poleciał na
przeciwległą ścianę. Mógł niewyraźnie usłyszeć
zszokowane krzyki sąsiadów, gdy stół uderzył w ścianę i rozbił się na
drewniany bałagan. Za stołem podążyła jego pięść, wybijając w ścianie dziurę i
posyłając na ziemię walący się tynk.
Sfrustrowany tym, że Izayi tu nie było, aby mógł wyładować
na nim swój gniew, chwycił się za głowę, warcząc.
- Ach, haha,
Shizu-chan uspokój się. Nie ma co się tak przemęczać, haha – powiedział
Izaya. Gdyby ochroniarz był choć trochę spokojniejszy, zauważyłby, że głos
informatora stał się nerwowy, a jego słowa były niemal błaganiem. Nie usłyszał
powątpienia w jego głosie lub lekkiego strachu, inaczej powstrzymałby swój
gniew. Jak zwykle, widział czerwień, rozwścieczony przez zniewagę Izayi, a jedyne
o czym mógł myśleć to zabicie swojego wroga.
- Ty draniu! Przysięgam, że pójdę do twojego mieszkania i
złamię ci obie nogi!
- Zrobisz tak; nie
żebyś mnie tam znalazł. Nie jestem w swoim mieszkaniu.
- Ja cię kurwa zabiję, ty mała pchło!
- Rób co chcesz,
Shizu-chan. Tylko nie zniszcz telefonu i nie rozłączaj się – jego głos był
całkowicie poważny i kompletnie zaskoczył drugiego mężczyznę. Nie mógł sobie
wyobrazić, dlaczego Izaya był tak nieugięty, aby on został przy telefonie – Twój numer jest jedynym, pod który mogę
dzwonić.
- Co? O czym ty do cholery mówisz? – Shizuo warknął, nie
będąc już dłużej wkurzonym. Ta rozmowa obrała bardzo mylącą ścieżkę i nie
wiedział czy prawidłowo się jej trzymał. Izaya był zbyt tajemniczy jak na jego
gust, a jeśli nie miał zamiaru się wkrótce wytłumaczyć, to po prostu się
rozłączy, ta gra bardzo szybko go męczyła.
- Cóż, widzisz, jestem
obecnie w… ryzykownej sytuacji.
- To znaczy?
- Jestem
przetrzymywany jako zakładnik… tak jakby, przez osobę, którą udało mi się wkurzyć
w przeszłości. Chcieli zemsty i obecnie jestem zamknięty w pułapce z telefonem,
który nie działa. Jedyna osoba, do której mogę zadzwonić to ty lub mój
porywacz. I wątpię, aby mój porywacz chciał mi pomóc wydostać się z tarapatów.
Więc, niestety, jedyną osobą, która może mi pomóc jesteś ty – Izaya
wytłumaczył, oczywiście zaciskając zęby. Shizuo poczuł ukłucie przyjemności,
wiedząc jak wiele to bolało, aby pchła poprosiła go o pomoc i zanim zdążył się
powstrzymać, śmiech zabulgotał w nim i opuścił jego usta.
Usłyszał gniewny syk, podczas gdy on się śmiał, wysoce
rozbawiony sytuacją w jakiej był Izaya. Mógł sobie go wyobrazić, siedzącego w
jakiejś celi, z nogami przykutymi do ściany, z niczym oprócz telefonu
komórkowego, który mógł tylko połączyć się z numerem jego najgorszego wroga.
Obraz był śmieszny i przez kilka sekund nie mógł pohamować śmiechu, ignorując
napiętą, wściekłą cisze po drugiej stronie słuchawki.
Gdy wreszcie skończył, usłyszał warczenie Izayi – Czy skończyłeś się śmiać, głupi brutalu?
- Ahaha… nie obrażaj mnie, Izaya. Jestem jedyną osobą, która
może ci teraz pomóc, - Shizuo zaszydził, a
jego twarz w połowie przeciął uśmiech. Sięgnął po swoje papierosy,
wysuwając jednego w opakowania i włożył go pomiędzy wargi.
- W tej sytuacji nie
ma niczego śmiesznego. Zupełnie niczego.
- Uważam to za śmieszne, bo dostajesz to na co zasługujesz.
W końcu ktoś kogo zmanipulowałeś powrócił po trochę zemsty i teraz smakujesz
własnego lekarstwa. Nie sądzę, abym kiedykolwiek śmiał się tak mocno –
powiedział, zapalając papierosa. Położył nogi na kanapie, ciesząc się tą
rozmową i nie czując już dłużej potrzeby, aby złamać swój telefon w połowie.
- Oh, zapewniam cię,
Shizuo, nigdy nie poddałem nikogo temu, przez co przechodzę teraz-
- Nie, prawdopodobnie
robiłeś o wiele gorsze rzeczy, będąc zawszonym draniem.
Zapadła cisza, a Izaya wydał z siebie zduszony dźwięk, coś
pomiędzy śmiechem szlochem. Ten dźwięk spowodował, że Shizuo zmarszczył brwi i
lekko się uniósł, zastanawiając się czy źle odczytał sytuację. Może to było
gorsze niż podejrzewał i Izaya po prostu nie mówił mu całej prawdy. Nie był
pewien jakby się poczuł, gdyby Izaya naprawdę był w niebezpieczeństwie. To nie
tak, że martwił się o pchłę. Ale to nie znaczyło, że chciał aby był torturowany
i zabity.
Jedyną osobą upoważnioną do zabicia Izayi był on.
- Pomożesz mi, Shizu-chan?
Shizuo zamyślił się na sekundę, bawiąc się z myślami. Był
ciekaw tej sytuacji i chciał wiedzieć więcej o tak zwanej "grze",
nawet jeśli brzmiało to niebezpiecznie. Głównie chciał wiedzieć czemu głos
Izayi tak drżał, gdy mówił i dlaczego jego oddech brzmiał tak ostro i głośno.
- Pomogę, jeśli powiesz mi jedną rzecz.
- Co? I pospiesz się,
chcę się stąd wydostać, tak szybko jak to możliwe. Tęsknie za komfortem mojego
luksusowego apartamentu, na który nie mógłbyś sobie pozwolić nawet za milion lat, tak przy okazji.
- Ah, mam zamiar to od teraz ignorować. Połamię ci twarz,
gdy cię znajdę… ale nie, chcę żebyś mi powiedział, co zrobiłeś, aby sobie na to
zasłużyć.
- Eh?
- Chcę wiedzieć co zrobiłeś, że ktoś w końcu się odegrał i
ugryzł cię w tyłek – Shizuo powiedział, zaciągając się papierosem.
Izaya miał przejebane u wielu ludzi, manipulował prawie
wszystkimi dookoła niego i nie zawahał się przed zrujnowaniem życia każdemu kto
był z nim powiązany. Więc, który ostatecznie zdecydował się na nim zemścić? Co
takiego zrobił, że zasługiwał na coś tak złego, jak bycie schwytanym i
zmuszonym do żądania pomocy od swojego
najbardziej znienawidzonego wroga?
Shizuo nie spodziewał się niczego szczególnie ekscytującego.
Wiele osób powiązanych z Izayą, mogło mieć prawdopodobnie mało szacunku do tego
jak wiele warte było życie. Słyszał o ludziach tak potężnych, że mogliby
zastrzelić człowieka jedynie za powiedzenie jednej nieodpowiedniej rzeczy.
Nigdy nie chciał spotkać takiego człowieka, ale był pewien, że Izaya znał
kilku.
- …I jeśli ci powiem…
pomożesz mi?
- Tak. To wszystko, co chcę wiedzieć. Mów, albo zaraz się
rozłączę.
- Nazywa się Daichi
Nakamura, - Izaya powiedział, przerywając i oczywiście przeklinając się za
odpowiedzenie tak szybko. Właśnie ujawnił, jak zdesperowany był, a Shizuo nic
nie powiedział, mimo że była to doskonała okazja do zakpienia z niego – Był szefem jednej z największych firm,
zajmującej się narkotykami w Shinjuku i już sprzedałem mu kilka informacji w
przeszłości, głównie dotyczących jego rywali.
Diler narkotyków. Oczywiście.
- Kilka miesięcy temu
grupa jego ludzi uciekła i zniknęła. Nakamura zażądał, abym zdradził mu gdzie
są, ale powiedziałem mu, że nie wiem. Nie miał pojęcia, że w rzeczywistości
płacili mi, abym utrzymał ich kryjówkę w sekrecie i planowali go obalić oraz
zniszczyć jego biznes. Zapłacili mi również za informację o Nakamurze i jego
kontaktach. Wiedziałem wszystko – wszystko czego potrzebowali. Kilka tygodni temu udali się prosto do jego
magazynu i ubili każdego z jego ludzi, a pozostawili przy życiu tylko tych, z
którymi przez cały czas spiskowali.
Shizuo poczuł ja zaciska mu się szczęka, myśląc o krwi. Tak
wielu ludzi, ubitych jak gdyby się nie liczyli. Oczywiście, byli handlarzami
narkotyków, ale wciąż nie sądził, aby masowe morderstwo było odpowiedzią na
wszystko.
- Nakamura pozostał
przy życiu – aby go upokorzyć. Mężczyźni wzięli narkotyki i opuścili miasto,
aby stworzyć własną firmę, pozostawiając go w łachmanach. Z tego co słyszałem
później, Nakamura stracił wszystkie swoje pieniądze i dom. Został zmuszony do
wysłania swoich dzieci, aby zamieszkały z jego rodzicami i około dwóch tygodni
po incydencie jego żona, Hana Nakamura, powiesiła się.
Czuł pulsowanie żyły na jego skroni.
- Zmarła? – syknął, ciasno ściskając telefon –
Izaaayaaaaaaaaaa-
- Oi, to nie tak, że
wiedziałem, że się zabije. Nie zrobiłem nic złego-
- Poza tym, że sprzedałeś informację, które doprowadziły do
upadku Nakamury i jego żona się zabiła.
- Był dilerem
narkotyków i złym człowiekiem-
- Ale zakładam, że jego żona nie – Shizuo warknął, wstając i
widząc czarno-czerwoną mgiełkę, wpełzającą na krawędzie jego wizji – Założę
się, że była doskonale miłą kobietą, aż do chwili, gdy się powiesiła, ty chory
draniu.
- Shizu-chan, uspokój się, telefon, nie złam tele-
- Przestań z tym telefonem!
- Powiedziałeś, że mi pomożesz, obiecałeś-
- Ta, więc, kłamałem. Nie
pomógłbym ci, nawet jeśli byłbyś na skraju śmierci – powiedział, po czym się
rozłączył. Poszedł założyć swój strój barmana, po czym opuścił swoje mieszkanie,
schodząc na dół na coś do jedzenia.
Zostawił swój telefon na kanapie,
nie poświęcając mu nawet drugiego spojrzenia.
~*~
Koniec~! Ponownie nie mam pojęcia, na kiedy przetłumaczę następny rozdział, wszystko wyjdzie w praniu ^^
No bo u mnie to jest tak:
Do tłumaczenia potrzebuję chęci - a rzadko je mam.
A do pisania weny - ona pojawia się częściej.
Awww... Jak ty pięknie tłumaczysz :3
OdpowiedzUsuńZacznę tak: Shizuo to cham. xd Co nie zmienia faktu, że i tak go lubię. Szkoda mi trochę Izayi, że ma tak przesrane. Wiem, wiem. Sam sobie na to zapracował, ale i tak będzie mi go szkoda. Ja wiem, że Shizuś nie jest taki okropny i mu pomoże. =3
OdpowiedzUsuńDziękuje! Bardzo się cieszy!
OdpowiedzUsuńKanra-san
Przypomniałaś mi, dlaczego tak bardzo podobał mi się ten fick ^^
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o tłumaczenie - zajebiście, w ogóle nie czuć, że czyta się tłumaczeniem. Ładnie oddajesz klimat ^^
A sam rozdział jest bardzo dobry.
,,Shizu-chan, uspokój się, telefon, nie złam tele-'' - padłam. Nieważne, co się dzieje - Shizuś, pamiętaj! Telefon ma być cały!
Haha xD
Z niecierpliwością czekam na kolejne tłumaczenie i 11 na pierwszym blogu ;)
Pozdrawiam ^^
Zarąbiste opowiadanie i pp prostu idealne tłumaczenie! *^*
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej *~*
Aiko Hori
Tak wiele, kobitek utożsamia się do Izayi, a teraz nie widać, żadnej informacji na temat ów bloga... Albo ignorują pytanie~.
OdpowiedzUsuńBlog został skasowany, jakiś czas temu. Dziewoja wróciła z nowym opowiadaniem, odbiegającym od fandomu anime i po kilkunastu rozdziałach, przez małą popularność, usunęła go (TT.TT).
Ale nie dodała, żadnego całusa w parku. Wysunęła się z propozycją, by dokończyć tamto opowiadanie, ale potoczyło się jak się potoczyło.
Aj, promocja, promocja! Ci którzy chcą se poczytać "Najszczęśliwszy z Ludzi" po polsku, to plosię - http://rukiruki.bloblo.pl/wpisy/2. Zerżnięte tłumaczenie, prosto z pieca! Jeszcze gorące! Uwaga na paluszki :3.
A co do tego bloga. Tłumacz i pisz, bo zacnie ci to wychodzi, a ja mam co czytać :>
Hmmm.... wiedziałam, że wróciła. Tłumaczyła chyba z Resident Evil, czy innego czegoś o zombie... Szkoda, że tak uciekła bez pożegnania ;/
UsuńMiszuś, Miszuś, Miszuś TŁUMACZ ;-; Boże, to mnie tak wciągnęło, uważam że Shizu -chan jest niedobry choć Izayi też trochę się należało. NO ALE ŻEBY ZAMYKAĆ W CIEMNEJ TRUMNIE?! ;-; Wiem co czuje Izaya, panika gdy jest gorąco i duszno do tego mało miejsca i ciemno jest naprawdę okropna <--- utknęła kiedyś w windzie gdzie jebło klimę ;-; Nie mogę się doczekać kiedy przetłumaczysz a jak nie to cię znajdę, przyjadę i jak kat nad dobrą duszą będę stała i poganiała ;-; No to tyle
OdpowiedzUsuńMephi
32 year-old Senior Editor Isabella Ruddiman, hailing from Cold Lake enjoys watching movies like I Am Love (Io sono l'amore) and Juggling. Took a trip to Tsingy de Bemaraha Strict Nature Reserve and drives a Delahaye 135 Competition Court Torpedo Roadster. opublikowane tutaj
OdpowiedzUsuń