czwartek, 21 marca 2013

Durarara!! "Pod powierzchnią" - rozdział 2


Więc... czas na odpowiedzi na wasze pytania^^

Odnośnie "Najszczęśliwszego z ludzi", w którym Izaya był chory na ataksję rdzeniowo-móżdżkową (taka skomplikowana nazwa, a tak zapada w pamięć >.<) został on przetłumaczony do dwudziestego-któregoś rozdziału, za to na livejournal.com [Klik] znajduje się ich 38, lecz fic ten został niestety porzucony ;-; więc nie widzę sensu, aby robić wam smaka tłumaczeniem go, skoro i tak nie będę mogła dobrnąć do końca.
Dodatkowo dodam, że osoba, która go tłumaczyła dokonała drobnej zmiany. O ile dobrze pamiętam, to w ostatnim przetłumaczonym rozdziale, pojawiła się scena pocałunku, ale w oryginale jej nie było o_O (Chyba, że źle pamiętam... i tam wcale nie było pocałunku.... wiecie w tym parku, nie? Jak Izaya na wózku siedział). A tak swoją drogą... nigdzie nie mogę znaleźć tego bloga (może źle szukam?). Nie wiecie czegoś na ten temat? Może został usunięty?


~*~

Pod powierzchnią

Rozdział 2

- Zgaduję, że zadzwoniłeś pod swój kontakt

Głos Nakamury był wyraźnie rozbawiony, co sprawiło, że Izaya spochmurniał.

Po około dwudziestu sekundach gapienia się w swój telefon i zastanawiania się co dalej zrobić, Izaya wszedł w swoje kontakty do odebranych połączeń i zadzwonił pod numer Nakamury, wściekając się z poniżenia, do którego doprowadziły działania tego człowieka.

Zmuszenie do proszenia się o pomoc tego… tego… jaskiniowca było upokarzające.

- Umieszczenie Shizu-chana jako mój jedyny kontakt jest trochę niesprawiedliwe, nie sądzisz, Nakamura-san? – powiedział, starając się utrzymać swój głos swobodnym. Bez względu na to jak mało nadziei mu pozostało, nie chciał pokazać Nakamurze, że się załamał. Gdy z nim rozmawiał mógł pozostać nienaturalnie uprzejmym i pogodnym, a gdy był sam mógł oszaleć.

- Moja gra, moje zasady. Jeśli chcesz żyć, musisz przekonać go aby ci pomógł.

- Jak mam to zrobić? Shizu-chan jest potworem, a potwory nie słuchają powodów.

- Nie obchodzi mnie kim on jest, Orihara-san. Jeśli wkrótce nie przyniesie mi pieniędzy, to zgnijesz w tamtej skrzyni. Jeśli ktoś inny niż on przyniesie mi pieniądze, to zginiesz w tamtej skrzyni. Jeśli zadzwoni na policję, to zgnijesz w tamtej skrzyni. Czy rozumiesz, co mówię?

- To trochę trudne do niezrozumienia, - Izaya mruknął, zaciskając szczękę w frustracji. Poruszył się, a ciepło w skrzyni sprawiało, że czuł się jeszcze bardziej klaustrofobicznie niż wcześniej – Ustawiłeś to tak, abym umarł, prawda?

- Co masz na myśli?

- Zrobiłeś to tak, abym nie mógł się wydostać. Wiesz, że Shizuo nienawidzi mnie z pasją i nie pomógłby mi nawet za milion lat. Wiesz, że zamierza mnie zostawić na śmierć i liczysz na to. To nie byłoby właściwą zemstą, gdybym po tym wszystkim nadal żył.

Nakamura milczał przez niemożliwie długi czas i Izaya zastanawiał się, czy po prostu nie miał zamiaru mu odpowiedzieć. Wreszcie, gdy mężczyzna przemówił, jego głos był dziwnie poważny:

- Nigdy nie wiadomo. Może cię zaskoczy.

Połączenie zostało przerwane i Izaya został sam, tylko ze światłem telefonu, oświetlającym skrzynie, w której leżał, uwięziony. Wyłączył latarkę, aby oszczędzić baterię, ale później chwycił ją drżącymi palcami i włączył, czując się nieznacznie pocieszonym przez światło.

Nie mógł się z tego wydostać. Jasne, Izaya miał wielką dumę i w większości przypadków odmówiłby porzucenia wspomnianej cechy. Ale w sytuacji takiej jak ta, instynkt samozachowawczy zdawał się brać górę i jedyne o czym mógł myśleć to fakt, że był uwięziony w tym, co równie dobrze mogło być jego grobem. Być może to nie tylko myśl o śmierci, a sposób śmierci był tym co go przerażało. Kula w głowę była szybka, bezbolesna. Ale uduszenie się, nie. Godziny oczekiwania i powolne nagromadzenie się dwutlenku węgla nie były częścią tego, co Izaya uważał jako przyjemne i spokojne odejście.

Więc jeśli chciał uniknąć tego ponurego, zgubnego końca, musiał to przełknąć i zadzwonić do osoby, której nienawidził najbardziej.
W końcu, pogodził się ze swoim skruszonym przez rozmowę ego i zadzwonił do Shizuo.

-0-

-0-

Telefon znowu dzwonił. Spojrzał na niego, gdy wibrował, a ekran migał. Podniósł go i zmarszczył brwi, zdając sobie sprawę, że to był ten sam nieznany rozmówca, który rozłączył się parę minut temu. Rozważył pozwolenie mu dzwonić, aż w końcu się podda, był wkurzony poprzednią rozmową.

Zamiast tego westchnął, naciskając przycisk połączenia i przyłożył telefon do swojego ucha.

- Powiedz mi kim jesteś, albo znowu się rozłączę – ostrzegł szorstko. Nie był w nastroju do gier.

- Ahhh, zawsze tak niegrzeczny i niecierpliwy, Shizu-chan. Uprzejmość jest cnotą, wiesz, - odpowiedział dokuczający głos. Jego krew zamarzła, zamarł i jakże dobrze-znany gniew bulgotał wewnątrz niego.

Zacisnął zęby, wstając i krzycząc:

- Jak do cholery zdobyłeś ten numer, pchło? – poczuł jak włosy na karku jeżą mu się ze złości.

- To nie ma znaczenia, Shizu-chan. Ale mogę ci powiedzieć, że nie próbowałem zdobyć tego numeru aktywnie. Dostałem go od… starego wroga.

- Kogo? – Shizuo warknął, zapisując sobie w pamięci, aby zabić tego kimkolwiek on był. Bycie zmanipulowanym przez Izayę było wystarczająco złe, ale posiadanie kogoś innego w ich "grze" było nie do zniesienia.

- Gdybym ci powiedział, to zaślepiony gniewem poszedłbyś i upolował ich, a wtedy nie mógłbyś wysłuchać tego, co mam ci do powiedzenia.

- Tak? Co do diabła sprawia, że sądzisz, że będę cie słuchać?

- Czy nie jesteś ciekaw, dlaczego do ciebie zadzwoniłem?

Shizuo milczał, a jego wściekłość nieznacznie zmalała. Do tego momentu nie obchodziło go, czemu Izaya do niego zadzwonił. Jedynie wyobrażał sobie przejście przez słuchawkę, owinięcie swoich palców wokół szyi Izayi i zaduszenie go na śmierć. Przyjemny obraz lekko go uspokoił i się uśmiechnął.

Teraz, gdy Izaya o tym wspomniał, dlaczego on dzwonił do Shizuo? Prawdopodobnie po to, aby przyprawić go o kłopoty, ale to nie były typowe pchle metody wkurzania go.

Zawahał się, niepewien czy chciał usłyszeć powody kleszcza. Znając Izayę, prawdopodobnie to tylko jakaś popieprzona gra, stworzona po to, aby uczynić jego życie nieszczęśliwym. Skrzywił się, chcąc odłożyć słuchawkę, ale w końcu zmusił się, aby tego nie zrobić. Chciał wiedzieć.

- Shizu-chaaaaaan. Powiedz coś. Twoje milczenie mnie nudzi.

- Dlaczego do mnie dzwonisz? W jaką grę pogrywasz? – warknął, zirytowany tonem Izayi – Mówiłem ci, żebyś nie mieszał się w moje życie i trzymał mnie z daleka od swoich chorych manipulacyjnych gierek, głupia pchło.

- Masz rację, to jest gra, ale tym razem nie jestem władcą marionetek. Niestety, jestem jedną z ofiar, manipulowaną przez kogoś bardziej potężnego niż ja. Przynajmniej, tylko na chwilę – To jego wyobraźnia czy oddech Izayi był trochę za głośny, jakby z niepowodzeniem próbował nad sobą zapanować? – I wierz mi, to nie był mój wybór, aby angażować cię w to wszystko. Gdybym potrzebował pomocy, moim pierwszym wyborem nie byłby brutalny pierwotniak z brakującą połową mózgu.

Ryknął, kopiąc swój stolik do kawy tak mocno, że poleciał na przeciwległą ścianę. Mógł niewyraźnie usłyszeć  zszokowane krzyki sąsiadów, gdy stół uderzył w ścianę i rozbił się na drewniany bałagan. Za stołem podążyła jego pięść, wybijając w ścianie dziurę i posyłając na ziemię walący się tynk.

Sfrustrowany tym, że Izayi tu nie było, aby mógł wyładować na nim swój gniew, chwycił się za głowę, warcząc.

- Ach, haha, Shizu-chan uspokój się. Nie ma co się tak przemęczać, haha – powiedział Izaya. Gdyby ochroniarz był choć trochę spokojniejszy, zauważyłby, że głos informatora stał się nerwowy, a jego słowa były niemal błaganiem. Nie usłyszał powątpienia w jego głosie lub lekkiego strachu, inaczej powstrzymałby swój gniew. Jak zwykle, widział czerwień, rozwścieczony przez zniewagę Izayi, a jedyne o czym mógł myśleć to zabicie swojego wroga.

- Ty draniu! Przysięgam, że pójdę do twojego mieszkania i złamię ci obie nogi!

- Zrobisz tak; nie żebyś mnie tam znalazł. Nie jestem w swoim mieszkaniu.

- Ja cię kurwa zabiję, ty mała pchło!

- Rób co chcesz, Shizu-chan. Tylko nie zniszcz telefonu i nie rozłączaj się – jego głos był całkowicie poważny i kompletnie zaskoczył drugiego mężczyznę. Nie mógł sobie wyobrazić, dlaczego Izaya był tak nieugięty, aby on został przy telefonie – Twój numer jest jedynym, pod który mogę dzwonić.

- Co? O czym ty do cholery mówisz? – Shizuo warknął, nie będąc już dłużej wkurzonym. Ta rozmowa obrała bardzo mylącą ścieżkę i nie wiedział czy prawidłowo się jej trzymał. Izaya był zbyt tajemniczy jak na jego gust, a jeśli nie miał zamiaru się wkrótce wytłumaczyć, to po prostu się rozłączy, ta gra bardzo szybko go męczyła.

- Cóż, widzisz, jestem obecnie w… ryzykownej sytuacji.

- To znaczy?

- Jestem przetrzymywany jako zakładnik… tak jakby, przez osobę, którą udało mi się wkurzyć w przeszłości. Chcieli zemsty i obecnie jestem zamknięty w pułapce z telefonem, który nie działa. Jedyna osoba, do której mogę zadzwonić to ty lub mój porywacz. I wątpię, aby mój porywacz chciał mi pomóc wydostać się z tarapatów. Więc, niestety, jedyną osobą, która może mi pomóc jesteś ty – Izaya wytłumaczył, oczywiście zaciskając zęby. Shizuo poczuł ukłucie przyjemności, wiedząc jak wiele to bolało, aby pchła poprosiła go o pomoc i zanim zdążył się powstrzymać, śmiech zabulgotał w nim i opuścił jego usta.

Usłyszał gniewny syk, podczas gdy on się śmiał, wysoce rozbawiony sytuacją w jakiej był Izaya. Mógł sobie go wyobrazić, siedzącego w jakiejś celi, z nogami przykutymi do ściany, z niczym oprócz telefonu komórkowego, który mógł tylko połączyć się z numerem jego najgorszego wroga. Obraz był śmieszny i przez kilka sekund nie mógł pohamować śmiechu, ignorując napiętą, wściekłą cisze po drugiej stronie słuchawki.

Gdy wreszcie skończył, usłyszał warczenie Izayi – Czy skończyłeś się śmiać, głupi brutalu?

- Ahaha… nie obrażaj mnie, Izaya. Jestem jedyną osobą, która może ci teraz pomóc, - Shizuo zaszydził, a  jego twarz w połowie przeciął uśmiech. Sięgnął po swoje papierosy, wysuwając jednego w opakowania i włożył go pomiędzy wargi.

- W tej sytuacji nie ma niczego śmiesznego. Zupełnie niczego.

- Uważam to za śmieszne, bo dostajesz to na co zasługujesz. W końcu ktoś kogo zmanipulowałeś powrócił po trochę zemsty i teraz smakujesz własnego lekarstwa. Nie sądzę, abym kiedykolwiek śmiał się tak mocno – powiedział, zapalając papierosa. Położył nogi na kanapie, ciesząc się tą rozmową i nie czując już dłużej potrzeby, aby złamać swój telefon w połowie.

- Oh, zapewniam cię, Shizuo, nigdy nie poddałem nikogo temu, przez co przechodzę teraz-

- Nie,  prawdopodobnie robiłeś o wiele gorsze rzeczy, będąc zawszonym draniem.

Zapadła cisza, a Izaya wydał z siebie zduszony dźwięk, coś pomiędzy śmiechem szlochem. Ten dźwięk spowodował, że Shizuo zmarszczył brwi i lekko się uniósł, zastanawiając się czy źle odczytał sytuację. Może to było gorsze niż podejrzewał i Izaya po prostu nie mówił mu całej prawdy. Nie był pewien jakby się poczuł, gdyby Izaya naprawdę był w niebezpieczeństwie. To nie tak, że martwił się o pchłę. Ale to nie znaczyło, że chciał aby był torturowany i zabity.

Jedyną osobą upoważnioną do zabicia Izayi był on.

Pomożesz mi, Shizu-chan?

Shizuo zamyślił się na sekundę, bawiąc się z myślami. Był ciekaw tej sytuacji i chciał wiedzieć więcej o tak zwanej "grze", nawet jeśli brzmiało to niebezpiecznie. Głównie chciał wiedzieć czemu głos Izayi tak drżał, gdy mówił i dlaczego jego oddech brzmiał tak ostro i głośno.

- Pomogę, jeśli powiesz mi jedną rzecz.

- Co? I pospiesz się, chcę się stąd wydostać, tak szybko jak to możliwe. Tęsknie za komfortem mojego luksusowego apartamentu, na który nie mógłbyś sobie  pozwolić nawet za milion lat, tak przy okazji.

- Ah, mam zamiar to od teraz ignorować. Połamię ci twarz, gdy cię znajdę… ale nie, chcę żebyś mi powiedział, co zrobiłeś, aby sobie na to zasłużyć.

- Eh?

- Chcę wiedzieć co zrobiłeś, że ktoś w końcu się odegrał i ugryzł cię w tyłek – Shizuo powiedział, zaciągając się papierosem.

Izaya miał przejebane u wielu ludzi, manipulował prawie wszystkimi dookoła niego i nie zawahał się przed zrujnowaniem życia każdemu kto był z nim powiązany. Więc, który ostatecznie zdecydował się na nim zemścić? Co takiego zrobił, że zasługiwał na coś tak złego, jak bycie schwytanym i zmuszonym  do żądania pomocy od swojego najbardziej znienawidzonego wroga?

Shizuo nie spodziewał się niczego szczególnie ekscytującego. Wiele osób powiązanych z Izayą, mogło mieć prawdopodobnie mało szacunku do tego jak wiele warte było życie. Słyszał o ludziach tak potężnych, że mogliby zastrzelić człowieka jedynie za powiedzenie jednej nieodpowiedniej rzeczy. Nigdy nie chciał spotkać takiego człowieka, ale był pewien, że Izaya znał kilku.

- …I jeśli ci powiem… pomożesz mi?

- Tak. To wszystko, co chcę wiedzieć. Mów, albo zaraz się rozłączę.

- Nazywa się Daichi Nakamura, - Izaya powiedział, przerywając i oczywiście przeklinając się za odpowiedzenie tak szybko. Właśnie ujawnił, jak zdesperowany był, a Shizuo nic nie powiedział, mimo że była to doskonała okazja do zakpienia z niego – Był szefem jednej z największych firm, zajmującej się narkotykami w Shinjuku i już sprzedałem mu kilka informacji w przeszłości, głównie dotyczących jego rywali.

Diler narkotyków. Oczywiście.

- Kilka miesięcy temu grupa jego ludzi uciekła i zniknęła. Nakamura zażądał, abym zdradził mu gdzie są, ale powiedziałem mu, że nie wiem. Nie miał pojęcia, że w rzeczywistości płacili mi, abym utrzymał ich kryjówkę w sekrecie i planowali go obalić oraz zniszczyć jego biznes. Zapłacili mi również za informację o Nakamurze i jego kontaktach. Wiedziałem wszystko – wszystko czego potrzebowali.  Kilka tygodni temu udali się prosto do jego magazynu i ubili każdego z jego ludzi, a pozostawili przy życiu tylko tych, z którymi przez cały czas spiskowali.

Shizuo poczuł ja zaciska mu się szczęka, myśląc o krwi. Tak wielu ludzi, ubitych jak gdyby się nie liczyli. Oczywiście, byli handlarzami narkotyków, ale wciąż nie sądził, aby masowe morderstwo było odpowiedzią na wszystko.

- Nakamura pozostał przy życiu – aby go upokorzyć. Mężczyźni wzięli narkotyki i opuścili miasto, aby stworzyć własną firmę, pozostawiając go w łachmanach. Z tego co słyszałem później, Nakamura stracił wszystkie swoje pieniądze i dom. Został zmuszony do wysłania swoich dzieci, aby zamieszkały z jego rodzicami i około dwóch tygodni po incydencie jego żona, Hana Nakamura, powiesiła się.

Czuł pulsowanie żyły na jego skroni.

- Zmarła? – syknął, ciasno ściskając telefon – Izaaayaaaaaaaaaa-

- Oi, to nie tak, że wiedziałem, że się zabije. Nie zrobiłem nic złego-

- Poza tym, że sprzedałeś informację, które doprowadziły do upadku Nakamury i jego żona się zabiła.

- Był dilerem narkotyków i złym człowiekiem-

- Ale zakładam, że jego żona nie – Shizuo warknął, wstając i widząc czarno-czerwoną mgiełkę, wpełzającą na krawędzie jego wizji – Założę się, że była doskonale miłą kobietą, aż do chwili, gdy się powiesiła, ty chory draniu.
- Shizu-chan, uspokój się, telefon, nie złam tele-
- Przestań z tym telefonem!
­- Powiedziałeś, że mi pomożesz, obiecałeś-
- Ta, więc, kłamałem. Nie pomógłbym ci, nawet jeśli byłbyś na skraju śmierci – powiedział, po czym się rozłączył. Poszedł założyć swój strój barmana, po czym opuścił swoje mieszkanie, schodząc na dół na coś do jedzenia.
Zostawił swój telefon na kanapie, nie poświęcając mu nawet drugiego spojrzenia.

~*~
Koniec~! Ponownie nie mam pojęcia, na kiedy przetłumaczę następny rozdział, wszystko wyjdzie w praniu ^^
No bo u mnie to jest tak:
Do tłumaczenia potrzebuję chęci - a rzadko je mam.
A do pisania weny - ona pojawia się częściej.

9 komentarzy:

  1. Awww... Jak ty pięknie tłumaczysz :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zacznę tak: Shizuo to cham. xd Co nie zmienia faktu, że i tak go lubię. Szkoda mi trochę Izayi, że ma tak przesrane. Wiem, wiem. Sam sobie na to zapracował, ale i tak będzie mi go szkoda. Ja wiem, że Shizuś nie jest taki okropny i mu pomoże. =3

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuje! Bardzo się cieszy!
    Kanra-san

    OdpowiedzUsuń
  4. Przypomniałaś mi, dlaczego tak bardzo podobał mi się ten fick ^^
    Jeśli chodzi o tłumaczenie - zajebiście, w ogóle nie czuć, że czyta się tłumaczeniem. Ładnie oddajesz klimat ^^
    A sam rozdział jest bardzo dobry.
    ,,Shizu-chan, uspokój się, telefon, nie złam tele-'' - padłam. Nieważne, co się dzieje - Shizuś, pamiętaj! Telefon ma być cały!
    Haha xD
    Z niecierpliwością czekam na kolejne tłumaczenie i 11 na pierwszym blogu ;)
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Zarąbiste opowiadanie i pp prostu idealne tłumaczenie! *^*
    Czekam na więcej *~*
    Aiko Hori

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak wiele, kobitek utożsamia się do Izayi, a teraz nie widać, żadnej informacji na temat ów bloga... Albo ignorują pytanie~.

    Blog został skasowany, jakiś czas temu. Dziewoja wróciła z nowym opowiadaniem, odbiegającym od fandomu anime i po kilkunastu rozdziałach, przez małą popularność, usunęła go (TT.TT).
    Ale nie dodała, żadnego całusa w parku. Wysunęła się z propozycją, by dokończyć tamto opowiadanie, ale potoczyło się jak się potoczyło.
    Aj, promocja, promocja! Ci którzy chcą se poczytać "Najszczęśliwszy z Ludzi" po polsku, to plosię - http://rukiruki.bloblo.pl/wpisy/2. Zerżnięte tłumaczenie, prosto z pieca! Jeszcze gorące! Uwaga na paluszki :3.

    A co do tego bloga. Tłumacz i pisz, bo zacnie ci to wychodzi, a ja mam co czytać :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm.... wiedziałam, że wróciła. Tłumaczyła chyba z Resident Evil, czy innego czegoś o zombie... Szkoda, że tak uciekła bez pożegnania ;/

      Usuń
  7. Miszuś, Miszuś, Miszuś TŁUMACZ ;-; Boże, to mnie tak wciągnęło, uważam że Shizu -chan jest niedobry choć Izayi też trochę się należało. NO ALE ŻEBY ZAMYKAĆ W CIEMNEJ TRUMNIE?! ;-; Wiem co czuje Izaya, panika gdy jest gorąco i duszno do tego mało miejsca i ciemno jest naprawdę okropna <--- utknęła kiedyś w windzie gdzie jebło klimę ;-; Nie mogę się doczekać kiedy przetłumaczysz a jak nie to cię znajdę, przyjadę i jak kat nad dobrą duszą będę stała i poganiała ;-; No to tyle

    Mephi

    OdpowiedzUsuń
  8. 32 year-old Senior Editor Isabella Ruddiman, hailing from Cold Lake enjoys watching movies like I Am Love (Io sono l'amore) and Juggling. Took a trip to Tsingy de Bemaraha Strict Nature Reserve and drives a Delahaye 135 Competition Court Torpedo Roadster. opublikowane tutaj

    OdpowiedzUsuń