poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Durarara!! "Pod powierzchnią"- rozdział 3

Przepraszam, że musieliście tak długo czekać .///.  wstyd mi za siebie i wgl hańba mi T^T
I podziękowania dla Yaarie, która pomogła mi wykryć dwa błędy~! ^.^
~*~

Pod powierzchnią

Rozdział 3

- Odbierz, Shizu-chan! Odbierz, odbierz, odbierz, - Izaya powtórzył, zaciskając powieki, kontynuując dzwonienie, lecz nikt nie odebrał. Kilka łez złości wycisnęło się z jego oczu i krzyknął ze złością, uderzając rękoma o ścianę, podczas gdy jego połączenie zostało odesłane do poczty głosowej. Rozłączył się, przeklinając i ponownie uderzając o ścianę.

Zadzwonił drugi raz…

Później trzeci…

Wreszcie, po szóstym połączeniu do jego głowy wskoczyła myśl, że Shizuo nie ma zamiaru odebrać, że faktycznie zostawił go opuszczonego i uwiezionego w tej zbzikowanej trumnie.

Okej, nie żeby Shizuo wiedział, że on był w trumnie. Izaya upewnił się, aby nie zdradzać detali tej sytuacji, ledwo dając Shizuo do zrozumienia, że był gdzieś przetrzymywany wbrew swojej woli, z niczym oprócz telefony i jego numeru. Jego duma nie pozwoliła mu zdradzić gdzie był, nie pozwolił odkryć jego prawdziwego strachu odnośnie tego jak tragiczna była ta sytuacja. Shizuo prawdopodobnie myślał, że był po prostu związany w pokoju, tylko z niebezpieczeństwem zagłodzenie lub poturbowania przez swoich porywaczy. Prawdopodobnie uważał tą sytuację za śmieszną – biorąc pod uwagę, że nienawidził Izayi i chciał, aby cierpiał.

Informator upuścił telefon, z trudem łapiąc oddech i sycząc pod nosem okrutne zniewagi.

- Kurwa, jest gorąco Dlaczego do cholery nie ma tu żadnej klimatyzacji – wysapał, lekko i histerycznie się śmiejąc. Było duszno, ale nie sądził, że był zagrożony wyczerpaniem się tlenu, jeszcze. Nie był pewien jak długo był nieprzytomny w trumnie, ale miał nadzieję, że nie za długo.

Starał sobie nie wyobrażać momentu, w którym zda sobie sprawę z tego jak niewiele tlenu mu zostało. Kiedy to wszystko się skończy, a on będzie porzucony, kaszląc i łapiąc oddech, szarpiąc się rozpaczliwie w jego drewnianych więzieniu, dopóki jego paznokcie nie zajdą krwią i się nie złamią-

Sama myśl spowodowała, że przerażenie wkroczył do jego umysłu a on szybko wdychał i wydychał powietrze, ignorując swój drżący oddech i fakt, że czuł się jakby jego kończyny były wykonane z wody.

Przekręcił się i usłyszał dziwny dźwięk – dźwięk ciężkiego obiektu, uderzającego o drewno.

- Co do…

To dochodziło z kieszeni jego obszytej futerkiem kurtki. Sięgnął do niej – wspaniałym, znajomym ruchem – i wyciągnął swój ukochany nóż sprężynowy. Zaszlochał ze szczęścia, nawet nie wiedząc, dlaczego był tak szczęśliwy ze swojego odkrycia. Być może była to po prostu znajoma waga w dłoniach, lub uświadomienie sobie, że miał inne opcje oprócz zaduszenia się na śmierć.

Okej,  więc był wybór między podcięciem sobie gardła (lub nadgarstków) lub uduszeniem się. To był gówniany wybór. Ale wciąż dawał mu on pozory kontroli, której teraz tak potrzebował. Kontrola.

Otworzył nóż, czując się spokojniej, niż dwie minuty temu i podziwiał go przez sekundę. Potem wsunął ostrze  w szparę między deskami, kilka cali od prawej skroni i delikatnie potrząsnął. Był lekki opór od drugiej strony, lecz nieznaczny. To prawdopodobnie ziemia, ale zignorował tą myśl, na przekór wszystkiemu, mając nadzieję, że może nie był faktycznie pochowany. Może trumna tylko leżała na ziemi, a on robił wielki problem z niczego.

Wiedział, że to głupia myśl. Stłumione głuche odgłosy, które słyszał, gdy uderzał w ścianki trumny wskazywały na to, że z wszystkich stron był przez coś otoczony. Ale odepchnął tą myśl daleko od siebie i zaczął gorliwie pracować i wycinać mały kawałek deski, tuż obok szczeliny. Zajęło to kilka minut, ale udało mu się wyłamać mały okruch deski, poszerzając pęknięcie. Wyciągnął swój nóż z z małej szczeliny i zmarszczył brwi, gdy mała ilość czegoś wyleciała przez szparę trumny tuż obok niego.

Podniósł latarkę, mocno ją zaciskając i świecił na to co upadło.

Błoto. Wilgotne, kruche błoto.

Oddech uwiązał mu się w gardle, a on jęknął, zamykając oczy Naprawdę został zakopany pod ziemią. Teraz nie było ku temu zaprzeczenia.

Zastanawiał się jak głęboko był, jak daleko od powierzchni był pochowany. Nie mogło być za głęboko, skoro miał sygnał. Może gdyby nie był uwięziony  w tej cholernej trumnie to jakoś  by się wykopał. Ziemia nie byłaby tak zbita, nie byłaby tak zwarta, biorąc pod uwagę to, że nie był tu na dole tak długo.

Prawdopodobnie mogło mu się mu się udać jeśli… jeśli… jeśli…

- Cholera, - mruknął, czując jak jego gniew wzrasta – Cholera. Cholera, cholera! Kurwa! KURWA! Pieprzyć cię Nakamura! Ciebie i twoją żonę! I pieprzyć ciebie Shizu-chan! Obyście wszyscy zgnili w piekle, wy gnoje!

Chwycił swój nóż i zaczął zaciekle dźgać drewno, nie dbał o to, gdy jego ręka się poślizgnęła i nie dbał o to, że prawie trafił w swoje własne palce. Kilka razy ostrze prawie się złamało, gdy dźgał w rogach. W końcu powstrzymał krzyk i upuścił nóż, słysząc jak opada z łoskotem na drewno obok niego.

Przyłożył dłonie do drewna, czując wgniecenia tam gdzie jego nóż odcisnął się na materiale. Uspokoił się, wiedząc, że jedyne co robi, to marnuje swój cenny tlen. Nic z tej paniki, nie mogło mu pomóc. .Jedyna osoba, która była w stanie mu pomóc, obecnie go porzuciła i zostawiła na śmierć.

Westchnął, czując wstyd. Wstyd za działania tak histeryczne.

Wstyd za działania tak ludzkie.

-0-

-0-

Nie mógł się pozbyć poczucia winy wewnątrz niego. Podążało za nim gdziekolwiek się nie udał, nieważne co próbował robić, aby zapomnieć o tym co się właśnie stało.

Poszedł iść po trochę ramen i ledwo mógł  postawić stopę wewnątrz sklepu. Później poszedł na spacer w parku, ale dwie minuty po wejściu do niego wydał z siebie ryk frustracji i wyszedł. Rozważał nawet obejrzenie filmu, aby odwrócić swoją uwagę, ale wiedział, że po prostu wyjdzie z kina.

Nie mógł zrozumieć, dlaczego czuł się tak cholernie winny.

Izaya był manipulantem, złym człowiekiem i zasłużył na to co mu się działo. Spędzał czas rujnując życie innych ludziom, więc czemu nie miałoby mu się to choć raz zwrócić? Wątpił, aby Izaya kiedykolwiek miał wyrzuty sumienia po tym, co zrobił. Pchła była prawdopodobnie niezdolna do odczuwania poczucia winy lub wstydu. Prawdopodobnie nie poświęcił biednej żonie Nakamury nawet jednej myśli.

Shizuo nie obchodził diler narkotyków, ale nie był w stanie opanować swojej wściekłości na myśl o jakiejś biednej, niewinnej kobiety, której życie się rozpadło, dopóki nie została doprowadzona do zabicia się.

Ale to nie tak, że Izaya chciał ją skrzywdzić. On nie chciał nikogo skrzywdzić. Po prostu wykonywał swoją pracę.

Tak bardzo jak Shizuo nienawidził pchły, odczuwał dyskomfort na myśl o Izayi przywiązanego do krzesła, pobitego, krwawiącego i głodnego… prawdopodobnie wyklinającego teraz Shizuo. Nienawidził pchły, ale nie  ale nie mógł usprawiedliwić faktu, że całkowicie opuścił kogoś w potrzebie. Zawsze uważał się za lepszego od pchły – wiedział, że niezależnie od tego jak wiele razy Izaya nazywał go brutalem lub potworem, to informator był tym, któremu naprawdę brakowało człowieczeństwa.

Ale teraz musiał to przemyśleć. Celowo odwrócił się od Izayi, głuchy na jego prośby, wiedząc, że jest on w niebezpieczeństwie i może nawet umiera. Wiedząc, że był jedyną osobą, która mogła pomóc Izayi. A co najgorsze, wiedząc jak wiele dumy Izayi musiała poświęcić, aby wykonać połączenie.

- Ahhh, cholera. Dlaczego, do diabła, mnie to obchodzi? – warknął, uderzając się w głowę, aby oczyścić swoje myśli. Kilka osób spojrzało na niego z zaskoczeniem. Następnie zdali sobie sprawę na kogo się gapią i szybko odwrócili swoje oczy, idąc dalej, odrobinę szybciej niż wcześniej. Zmartwiony Shizuo przez nikogo nie był uznawany za dobrego.

Próbował oczyścić swoje myśli, przekonać się, że to był tylko głupi żart i dawał się na niego nabrać, pozwalając by te wątpliwości tłumiły się w jego głowie. Ale nie mógł się pozbyć obrazów z jego głowy oraz myśli, że może choć raz Izaya nie manipulował nim dla swojej własnej, chorej rozrywki.

Wreszcie Shizuo ustąpił, mozolnie idąc z powrotem do swojego mieszkania w pół-szybkim tempie. Każdy kto widział, że on nadchodzi omijał go szerokim łukiem, widząc ciemne chmury nad jego głową. Oczywiście, nie był w dobrym nastroju i nikt nie był na tyle głupi, by się do niego zbliżać. Posyłał spojrzenie śmierci  każdemu, kto podszedł do niego bliżej niż na 3 metry.

Gdy dotarł do mieszkania udał się prosto do swojego telefonu, który już dłużej nie dzwonił. Izaya musiał się poddać. Poczuł kolejny niewytłumaczalny błysk winy, gdy zobaczył, że miał od niego sześć nieodebranych połączeń. Kleszcz był wytrwały.

Wciąż czuł, że to może być jakaś sztuczka. Mógł po prostu być pionkiem w dłoniach Izayi, dając pchle sobą manipulować, tak jak za każdym innym razem.

Spojrzał w dół na swój telefon, potem zdecydował się zadzwonić do Shinry. Może będzie coś o tym wiedział. Przynajmniej była to najbezpieczniejsza droga, jaką mógł obrać.

-Halo? Shizuo? Czy coś się stało?

Mimo, że wcale nie było wcześnie, to Shinra wydawał się być zmęczony.

- Dlaczego do cholery zakładasz, że coś jest nie tak? – Shizuo mruknął ponuro. Czy ludzie kojarzyli go ze złymi rzeczami? Czy nie mógł po prostu zadzwonić, aby porozmawiać?

- Uhh… bez powodu, - Shinra powiedział nerwowo, zauważając ostrzegawczy ton w głosie przyjaciela – Po prostu zazwyczaj nigdy do mnie nie dzwonisz, chyba że jest to nagły wypadek, czy coś.

- Wydajesz się być zmęczony.

- Eheheh, moja ukochana Celty trzymałam mnie po nocach z-

- Zamknij się. Nie chcę o tym słyszeć – powiedział,  kuląc się gdy to sobie wyobraził – Słuchaj, chcę, żebyś zadzwonił do Izayi.

Nastąpiła pełna zaskoczenia pauza.

- Uh… co? Dlaczego chcesz, żebym…                           

- Nie pytaj czemu. Po prostu to zrób, - powiedział Shizuo. Odpowiedziała mu niepewna cisza – nie żeby winił Shinre. Był zbyt podejrzliwy i doktor oczywiście uważał,  że nic dobrego z tego nie wyniknie. Najprawdopodobniej nie chciał spowodować, żadnej katastrofy – To ważne, Shinra. Obiecuję, że nie zrobię mu krzywdy.

- …Obiecujesz? Nie chcę, aby potem Izaya się na mnie mścił.

- Słuchaj, nie pytam o jego numer. Chcę tylko, żebyś do niego zadzwonił, a jeśli odbierze powiedz mu, że ja cię o to poprosiłem. Wymyśl jakiś pretekst, okej?

- W porządku, w porządku. Oddzwonię za chwilę.

Shizuo czekał niecierpliwie, z dłonią ciasno owiniętą wokół telefonu. Z jakiegoś powodu czuł, że liczy się każda sekunda. Była w tym jakaś dziwna pilność, której wcześniej nie odczuwał, a teraz go trapiła i chciał aby Shinra się pospieszył. Postukał palcami o stół.

Co zajmowało Shinrze tyle czasu?

Minęło jeszcze kilka minut i już miał zadzwonić do Shinra, gdy jego telefon zawibrował.

- Co powiedział? – zapytał szorstko Shizuo, nie pewien, czego się spodziewać.

- On… nie odebrał telefonu. Był wyłączony – Shinra brzmiał nieco niespokojnie, a może nawet… zaniepokojenie – Izaya nigdy nie wyłącza swojego telefonu.

- Dlaczego do cholery zajęło ci to tyle czasu, skoro jego telefon był wyłączony? Ile razy do niego dzwoniłeś?

- Dwa. Później wykręciłem jego stacjonarny numer i porozmawiałem z Namie.

- Kim?

- Pracuje dla niego – powiedział Shinra, nadal z ciężko zmartwionym głosem – Powiedziała, że zniknął zeszłej nocy. Podobno, gdy wracała do domu jeszcze był w swoim mieszkaniu, ale gdy dziś tam przyszła już go nie było. Dla Izayi znikanie nie jest czymś niezwykłym, ale nietypowym dla niego jest wyłączanie telefonu.

- Oh… - Shizuo poczuł się niedobrze zaczynając rozumieć, że może to nie był jednak jakiś głupi żart. Może Izaya naprawdę miał kłopoty. A Shizuo po prostu się rozłączył, prawdopodobnie zostawiając go na śmierć.

To prawda, nienawidził Izayi, ale nie był potworem. Była różnica pomiędzy życzeniem komuś śmierci, a rzeczywistym zabiciem go. Lub pozwoleniem mu umrzeć.

- Wiesz coś o tym, Shizuo? Czy coś jest nie tak z Izayą?

- Nie, wszystko w porządku. Po prostu… miałem przeczucie – powiedział bez przekonania. Nawet wiecznie łatwowierny Shinra nie nabrałby się na jego żałosne kłamstwo. Doktor milczał i prawdopodobnie starając się ostrożnie dobrać swoje następne słowa, aby go nie wkurzyć.

- Jeśli coś jest nie tak, Shizuo… - zaczął brzmieć niepewnie – Izaya jest moim przyjacielem. Dbam o niego, nawet jeśli nie zawsze jest dobrą osobą. Celty także. Coś przede mną ukrywasz, i to coś poważnego.

Shizuo westchnął, przecierając swoje czoło. Nie chciał Shinrze niczego ujawniać, dopóki sam dokładnie się nie dowie, z czym ma do czynienia. W innym wypadku mógłby tylko niepotrzebnie wplątać w to innych, wciągając ich  niczym do dzikiego pościgu gęsi, wywołując niepotrzebne kłopoty.

- Nie mogę ci niczego powiedzieć, Shinra. Muszę iść – wypalił, rozłączając się i czując poczucie winy. Udał się do spisu swoich połączeń i oddzwonił do Izayi, starając się tym razem nie zezłościć, aby ze szczerym zamiarem pomocy, wysłuchać co Izaya ma mu do powiedzenia.

8 komentarzy:

  1. yatta! trafiłam akurat na dwa nowe (jak dla mnie) rozdziały, nawet nie masz pojęcia jak się cieszę:D Zaczyna się robić coraz ciekawiej, jestem cholernie ciekawa co będzie dalej, nawet nie mogę usiedzieć w miejscu:P W Shizuo odezwało się sumienie, to dobry znak:) tylko czemu wszyscy są względem niego tacy podejrzliwi? Izaya znika, a wina spada na Shizusia:/ ale swoją drogą to - Izaya moje biedactwo samotne i przerażone, jak oni mogli Ci to zrobić?! Dobra, dobra bo chyba zaczynam przesadzać, a może nie? :P... W każdym razie przepisowo moje najszczersze wyrazy uznania i podziękowanie za kolejne rozdziały i jeszcze [oczywiście:)] prośba o przetłumaczonko kolejnego, nie mogę się doczekać, yay!,
    pozdrawiam i weeeeeny;D

    OdpowiedzUsuń
  2. BlackRockShooter.9 kwietnia 2013 03:33

    Muszę Ci szczerze pogratulować. Jeszcze nie czytałam tak dobrego tłumaczenia. ^^ Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że to opowiadanie ma tylko osiem rozdziałów. Błagam, powiedz mi, że wcale nie. >.< Ja chcę dużo więcej, bo to jest strasznie ciekawe. Normalnie byłabym zbyt leniwa żeby coś tłumaczyć, więc bardzo dziękuję Ci za to opowiadanie. Tak mi szkoda Izayi. Ja bym chyba dostała szału, gdybym miała taki wybór. Zabiłabym się tym nożem albo zabiłabym te deski. Wszystko, żeby wyjść. I bardzo dobrze, że w Shizuo odezwało się sumienie i jednak chce pomóc Izayi. Cieszę się, że postanowiłaś dodać tłumaczenie rozdziału. Szkoda jednak, że teraz będę musiała czekać na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że to nie będzie jakiś długi okres czasu. Czekam niecierpliwie, życzę weny i wszystkiego, czego chcesz~! Mam nadzieję, że będziesz dodawała rozdziały na obu blogach nieco częściej. Codziennie? =3 No dobrze, nie będę Cię tak bardzo męczyć. Niecierpliwie czekam na coś od Ciebie, kochana.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Och... wspaniałe *Q* Po prostu brak słów, ażeby to odpowiednio wyrazić.
    Kanra-san

    OdpowiedzUsuń
  4. Miszusiu Miszusiu znalazłam ci tam trzy błędy ale to tylko powtórzenia słowa :D tak cię tylko informuję bo sama święta nie jestem XDD Wiedz ze będę cię męczyła aż nie pojawi się kolejna notka XD Biedny Shizu - chan, ma wyrzuty sumienia ojojoj :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohhh... przepraszam xD postaram się dokładniej sprawdzać x.x po prostu po angielsku niektóre powtórzenia wydają się być dość naturalne i gdy przekładam to na polski to jakoś tego nie zauważam xD dziękuję~! ^^

      Usuń
  5. Witam,
    ohh, dopiero co tutaj trafiłam, opowiadanie naprawdę mi się podoba, i jak powiedziałaś jest naprawdę wciągające, ach jak ja już bym chciała przeczytać następny rozdział... Cieszę się bardzo, ze zdecydowałaś się je przetłumaczyć.. Nie wiem jak jest w oryginale, ale jakoś tak bardzo chciałbym, aby teraz to Izaya nie odbierał ;] aby wzbudzić większe poczucie winy Shizuo...
    Dużo czasu aby dalej tłumaczyć życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie i gorąco Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak sobie patrzę.. nie. Nie skomentowałam jeszcze X--x Co za nie dopaczenie.. No, ale wracając do głównego celu. Opowiadanie napisane jest po prostu genialne, jest świetna i bardzo oryginalna fabuła. Charaktery zachowane w 100% ,a może i więcej :3
    No i ,żeby pocukrzyć nasza kochana tłumaczka spisała się wprost doskonale ♥
    Chwała Ci panie, że stworzyłeś takiego cudownego człowieka ♥
    Pozdrawiam,
    Aiko Hori [ aikohori.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  7. To jest świetne~!
    Świetne tłumaczenie i, no i w ogóle ~!
    I pomyśleć, że gdyby nie Aiko i Haru nie poznałabym tego bloga O.O
    Czytając to czuję się jak Izayasz ~! ♥
    Tak bardzo podobni charakterami jesteśmy xD
    Chciałam Ci powiedzieć, Miszu, że wspaniale piszesz~! Byłam już na Twoim drugim blogu i w jeden dzień (to zależy czy liczy się od 3 nad ranem) przeczytałam wszystkie opo i z cierpliwością i ciekawością czekam, na kolejny, bodajże 17, rozdział "Zakładu".
    Pozdrawiam~!
    I czekam na kolejny rozdział~!
    Być tak zakopanym żywcem ahh~!.
    ^^

    OdpowiedzUsuń